Wiadomości

Do czego służy telefon alarmowy?

Data publikacji 06.12.2016

Na przykładzie jednej z mieszkanek Myszkowa śmiało można stwierdzić, że odpowiedź na to, jakby się wydawało proste pytanie, nie zawsze jest oczywista. Kobieta zadzwoniła na numer alarmowy i powiedziała, że zamierza rzucić się pod pociąg. Zgłoszenie okazało się żartem, ale sam finał już z pewnością nie będzie tak wesoły dla 32-latki, bowiem jej sprawą zajmie się teraz sąd.

Oficer dyżurny myszkowskiej komendy otrzymał wczoraj telefoniczną informację od kobiety, która chce popełnić samobójstwo i rzucić się pod pociąg. Dyżurny powiadomił o wszystkim policyjne patrole i sam skontaktował się telefonicznie z "desperatką". W trakcie rozmowy kobieta oświadczyła, że siedzi na peronie stacji Myszków-Nowa Wieś i zamierza rzucić się pod nadjeżdżający pociąg. W to miejsce pojechały patrole policji, ale nikogo na miejscu nie zastali. Wówczas rozpoczęto poszukiwania za kobietą. Okazało się, że jest to mieszkanka Myszkowa, która wyszła ze swoim partnerem z domu i od kilku dni nie wróciła. Stróże prawa ustalili, że para może przebywać w kościele w Zawierciu. Ich podejrzenia okazały się trafne. Tam w pobliżu świątyni napotkali parę. Oboje tłumaczyli policjantom, że historia z samobójstwem na torach kolejowych była zmyślona, gdyż nie mieli dokąd pójść i mieli nadzieję, że trafią do szpitala. Teraz oboje odpowiedzą za zgłoszenie bezzasadnej interwencji, za co grozi grzywna nawet do 5 tys. złoty. Oprócz tego mogą ponieść koszty związane z działaniami wszystkich służb. 

Powrót na górę strony